„Budzę się zmęczona. Boli mnie kark, brzuch, głowa. Nie mam siły iść do pracy. Otwieram wyniki badań – wszystko w normie. Lekarz mówi: ‘to tylko stres’. Tylko?”
W gabinecie lekarza rodzinnego coraz częściej słyszy się historie, które zaczynają się od pozornie banalnych dolegliwości: bólu głowy, napiętego karku, wzdęć, uczucia ciężaru na klatce piersiowej. Pacjenci przychodzą z nadzieją, że badania krwi, USG lub gastroskopia wyjaśnią przyczynę ich złego samopoczucia. Często wychodzą z jeszcze większym niepokojem – bo “nic nie wychodzi”.
W psychoterapii te same osoby mówią: „Moje ciało krzyczy, a nikt go nie słyszy”. Ich cierpienie nie mieści się w klasycznych kategoriach. Nie szukają już tylko diagnozy – potrzebują zrozumienia.
Ból psychosomatyczny to nie udawanie. To realne doświadczenie bólu i dyskomfortu, który nie ma jednoznacznego źródła w tkankach, ale który „zakorzenił się” w układzie nerwowym, regulacji emocji i historii życia.
Najczęściej pojawia się, gdy emocje nie znajdują ujścia – szczególnie lęk, złość, bezsilność. Ciało przejmuje funkcję komunikacyjną: mówi „coś jest nie tak”, gdy słowa zawodzą. Pojawia się wtedy, gdy system nerwowy przez zbyt długi czas pracuje w trybie alarmowym, bez możliwości regeneracji.
Umiejętność rozpoznania tych sygnałów – i potraktowania ich poważnie – jest pierwszym krokiem na drodze do zdrowienia. Bo ciało nigdy nie kłamie, tylko mówi swoim językiem.
„To, że badania nic nie wykazują, nie oznacza, że nic się nie dzieje.”
Więcej o roli emocji: https://donatakurpas.pl/po-co-sa-emocje/
Związek między psychiką a ciałem dostrzegano już w starożytności – Hipokrates mówił o konieczności leczenia człowieka jako całości. Jednak po wiekach dominacji kartezjańskiego dualizmu ciało–dusza, idea wzajemnego wpływu zaczęła wracać na początku XX wieku, m.in. dzięki pracom Freuda, który jako jeden z pierwszych opisał histerię – przejaw konfliktów psychicznych manifestujących się somatycznie.
W połowie XX wieku wyłoniła się koncepcja psychosomatyki jako odrębnego nurtu w medycynie i psychologii. Wspólne projekty lekarzy internistów i psychoterapeutów otworzyły nowy sposób rozumienia choroby – jako zjawiska, które wykracza poza biologię.
Współczesna psychosomatyka to interdyscyplinarne podejście łączące wiedzę z zakresu medycyny, psychologii, neurobiologii i socjologii. Definiuje się ją jako dziedzinę badającą wpływ czynników psychicznych (np. stresu, traumy, stylu radzenia sobie z emocjami) na rozwój, przebieg i objawy chorób somatycznych.
Obejmuje zarówno klasyczne zaburzenia psychosomatyczne (np. zespół jelita drażliwego, astmę oskrzelową, choroby skóry, bóle napięciowe), jak i wpływ przewlekłego stresu na choroby układu krążenia, odpornościowego czy hormonalnego.
Psychosomatyka nie jest wolna od kontrowersji – część środowiska medycznego nadal traktuje ją z rezerwą, obawiając się, że „psychologizowanie” może zbagatelizować cierpienie pacjenta. Tymczasem dobre podejście psychosomatyczne nie neguje objawów – przeciwnie, stara się je zrozumieć w szerszym kontekście biologiczno-emocjonalnym.
Nasze ciało nie tylko reaguje na emocje – ono je często wyraża szybciej, niż jesteśmy w stanie je nazwać. Ciało „mówi” napięciem mięśniowym, dusznością, bólem brzucha, drżeniem rąk czy przyspieszonym biciem serca.
W podejściu holistycznym objawy somatyczne to nie błąd systemu, ale jego sposób komunikacji. Współczesna psychoterapia coraz częściej uznaje ciało za pełnoprawnego uczestnika procesu terapeutycznego – nie tylko nośnik objawów, lecz także drogowskaz do emocji i potrzeb, które domagają się uwagi.
„Psychosomatyka to nie słabość – to mechanizm przetrwania.”
Więcej o zaburzeniach psychosomatycznych: https://donatakurpas.pl/jak-rozpoznac-nerwice-i-leczyc-nerwice/
Ból przewlekły – najczęściej w okolicy kręgosłupa, karku, obręczy barkowej czy klatki piersiowej – bywa zgłaszany mimo braku wykrywalnych zmian strukturalnych w badaniach obrazowych. W takich przypadkach podejrzewa się udział czynników psychicznych: przewlekłego napięcia mięśniowego, zaburzeń czucia somatycznego lub długotrwałej aktywacji osi podwzgórze–przysadka–nadnercza (HPA, ang. hypothalamic–pituitary–adrenal axis), która odpowiada za reakcję stresową. Objawy te są rzeczywiste – są fizjologiczną odpowiedzią organizmu na utrzymujące się obciążenie emocjonalne i stres psychiczny.
Dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego – takie jak bóle brzucha, wzdęcia, zaburzenia rytmu wypróżnień (biegunki, zaparcia), uczucie przelewania lub pełności – mogą występować mimo braku zmian organicznych. Często diagnozowany jest wówczas zespół jelita nadwrażliwego (IBS, ang. irritable bowel syndrome), który wiąże się z zaburzeniami osi mózg–jelita oraz nadreaktywnością trzewną. Przewlekły stres emocjonalny może prowadzić do dysregulacji motoryki jelit, zmian w mikrobiocie i wzmożonego napięcia ściany jelita, nasilając dolegliwości.
Pacjenci często zgłaszają migreny, napięciowe bóle głowy, parestezje (mrowienia, drętwienia), szumy uszne czy uczucie osłabienia – objawy te sugerują patologię neurologiczną, jednak badania obrazowe (np. rezonans magnetyczny) nie ujawniają zmian. W takich przypadkach możliwa jest somatyzacja emocji – nadmierne pobudzenie autonomicznego układu nerwowego lub reakcje na niezidentyfikowany lęk mogą generować objawy neurologiczne o charakterze czynnościowym. Ciało reaguje tu fizycznie na nierozpoznane lub wypierane przeżycia psychiczne.
Skóra, serce i pęcherz moczowy należą do narządów silnie powiązanych z układem nerwowym. Objawy takie jak pokrzywki idiopatyczne, świąd, nasilanie się objawów łuszczycy czy trądziku różowatego mogą współwystępować ze stresem. Również uczucie kołatania serca, ucisk w klatce piersiowej, wzmożone oddawanie moczu lub parcie naglące – mimo braku zmian w badaniach – mogą wskazywać na reakcję przeciążeniową układu współczulnego. Objawy są często mylnie uznawane za „nerwicowe”, a w rzeczywistości to somatyczne skutki zaburzonej regulacji emocji.
Zespół przewlekłego zmęczenia (CFS, ang. chronic fatigue syndrome) i fibromialgia to jednostki chorobowe, w których dominują przewlekłe bóle mięśniowo-szkieletowe, nadmierna męczliwość i zaburzenia snu, przy braku zmian w specyficznych markerach laboratoryjnych czy w badaniach obrazowych. Z tego powodu bywały długo marginalizowane. Współczesna medycyna uznaje ich złożoną etiologię: zaburzenia przetwarzania bodźców bólowych, przewlekły stres, urazy emocjonalne. Skuteczna pomoc wymaga podejścia wielodyscyplinarnego – łączącego opiekę somatyczną, psychologiczną i behawioralną.
„Ciało pamięta wszystko – nawet to, czego nie nazwaliśmy słowami.”
Więcej o stresie: https://donatakurpas.pl/odkrywamy-tajemnice-stresu-wywiad-z-prof-donata-kurpas/
Reakcja organizmu na stres przebiega wielotorowo, angażując zarówno autonomiczny układ nerwowy, jak i neuroendokrynne mechanizmy regulacyjne. Kluczową rolę odgrywa tzw. oś podwzgórze–przysadka–nadnercza (HPA, ang. hypothalamic–pituitary–adrenal axis). To układ regulujący odpowiedź ciała na stres poprzez wydzielanie kortyzolu – hormonu, który mobilizuje organizm do działania, zwiększając dostępność glukozy i podtrzymując napięcie układu współczulnego.
W sytuacji krótkotrwałej aktywacja osi HPA jest adaptacyjna. Problem pojawia się, gdy stresory są przewlekłe lub nierozpoznane. Wówczas utrzymujące się stężenia kortyzolu oraz wzmożona aktywność układu współczulnego (część autonomicznego układu nerwowego odpowiedzialna za reakcję „walcz lub uciekaj”) prowadzą do zaburzenia homeostazy. Dochodzi m.in. do wzrostu napięcia mięśniowego, zmian w motoryce przewodu pokarmowego, nadwrażliwości trzewnej i zaburzeń snu.
W dłuższej perspektywie organizm przechodzi w stan tzw. „zmęczenia stresem”, w którym systemy alarmowe działają bez przerwy, a układ przywspółczulny (odpowiedzialny za regenerację) zostaje trwale zdominowany.
W przetwarzaniu emocji i doznań cielesnych uczestniczą wspólne obszary mózgu, zwłaszcza układ limbiczny, podwzgórze oraz kora wyspy. Istotną rolę odgrywa także ciało migdałowate, odpowiedzialne za rozpoznawanie zagrożenia oraz reakcje lękowe. W sytuacji przewlekłego stresu ośrodki te stają się nadreaktywne – mózg zaczyna interpretować neutralne bodźce jako zagrażające, a sygnały z ciała jako alarmujące.
Jednocześnie obniża się aktywność struktur odpowiedzialnych za hamowanie reakcji stresowej, takich jak kora przedczołowa – ośrodek kontroli poznawczej i regulacji emocji. W rezultacie pojawia się błędne koło: napięcie emocjonalne wywołuje objawy somatyczne, a objawy te pogłębiają lęk i wyczerpanie.
Ból, choć ma charakter subiektywny, jest generowany i modulowany na poziomie centralnego układu nerwowego. W przypadku pacjentów z objawami psychosomatycznymi dochodzi do zjawiska sensytyzacji – zwiększonej wrażliwości na bodźce bólowe, zarówno rzeczywiste, jak i antycypowane. To mechanizm neurofizjologiczny, nie psychologiczna interpretacja – i właśnie dlatego wymaga leczenia z uwzględnieniem zarówno psychiki, jak i ciała.
„Stres przestaje być adaptacyjny, gdy staje się codziennością.”
Więcej ow pływie stresu na ciało: https://donatakurpas.pl/stres-czy-mozna-odczuwac-go-calym-cialem/
Jednym z największych wyzwań w pracy z pacjentami z zaburzeniami psychosomatycznymi jest bariera społecznego niezrozumienia. Osoby cierpiące z powodu objawów, których nie potwierdzają badania laboratoryjne czy obrazowe, często spotykają się z lekceważeniem – zarówno ze strony otoczenia, jak i niekiedy personelu medycznego. W ich kierunku padają określenia w rodzaju: „przewrażliwiona”, „histeryczny”, „to na pewno z głowy”.
Tymczasem takie podejście pogłębia cierpienie. Wstyd, który się rodzi, powoduje wycofanie i unikanie dalszej diagnostyki. Pacjenci zaczynają ukrywać objawy, wątpić w swoje doświadczenia, a lęk narasta. Dodatkowo – stygmatyzacja „psychicznych” przyczyn choroby może sprawiać, że osoby te nie korzystają z pomocy terapeutycznej, ponieważ obawiają się etykiety. To społeczna pułapka, która wzmacnia cierpienie i izolację.
Rzeczywistość pacjenta z zaburzeniami psychosomatycznymi jest złożona, dynamiczna i często pełna frustracji. Z jednej strony doświadcza on realnych dolegliwości – bólu, zmęczenia, zaburzeń wegetatywnych – z drugiej strony brakuje mu jednoznacznej diagnozy i schematu leczenia. Czuje się zawieszony między medycyną a psychologią, między „masz coś” a „nic ci nie jest”.
Tymczasem to nie „nic” – to nadmiar. Nadmiar bodźców, napięcia, emocji, które nie znalazły ujścia. Przeciążony układ nerwowy przestaje rozróżniać, co jest fizycznym zagrożeniem, a co psychiczną reakcją. Reaguje tak, jak został zaprogramowany – uruchamiając alarm. I ten alarm brzmi w ciele: bólem, szumem, kołataniem, skurczem, otępieniem.
Szacunek dla tej złożoności i unikanie uproszczeń to pierwszy krok ku realnej pomocy. Tylko wtedy możliwa jest skuteczna interwencja – taka, która nie wyklucza, lecz obejmuje całość doświadczenia pacjenta.
„Objawy bez diagnozy nadal są objawami – i zasługują na uznanie.”
Wiecej o wyczerpaniu emocjonalnym: https://donatakurpas.pl/jak-efektywnie-zarzadzac-energia-aby-uniknac-wyczerpania-emocjonalnego-i-jego-skutkow-dla-organizmu/
Czasem badania nie pokazują niczego nieprawidłowego, a mimo to codzienne funkcjonowanie staje się coraz trudniejsze. Ból nie mija, napięcie rośnie, zmęczenie się pogłębia. To nie znaczy, że objawy są „wymyślone” – to znaczy, że ich przyczyna może wykraczać poza to, co można zobaczyć w USG czy morfologii.
W takich sytuacjach kluczowa jest współpraca – lekarza rodzinnego, który zna Twoją historię, i psychoterapeuty, który pomoże zrozumieć, co ciało chce powiedzieć. Dobrze prowadzone leczenie może obejmować zarówno wsparcie farmakologiczne (np. leki regulujące układ nerwowy), jak i pracę psychologiczną – nad emocjami, napięciem, stylem życia. Gdy specjaliści ze sobą współpracują, leczenie staje się bardziej skuteczne i mniej frustrujące.
Medycyna rodzinna, choć kojarzy się głównie z leczeniem „ciała”, coraz częściej dostrzega znaczenie psychiki w przebiegu wielu chorób. To właśnie w gabinecie lekarza rodzinnego pojawiają się pierwsi pacjenci z objawami psychosomatycznymi – często jeszcze nieuświadomionymi.
Lekarz rodzinny może pomóc w rozróżnieniu, kiedy objawy wymagają poszerzonej diagnostyki internistycznej, a kiedy warto włączyć psychoterapię. Wspólna rozmowa o zdrowiu – nie tylko fizycznym, ale również emocjonalnym – pozwala wcześnie zareagować i zapobiec przewlekłemu cierpieniu. Nie chodzi o to, aby „przekazać” pacjenta psychologowi czy psychoterapeucie, ale aby razem zobaczyć pełen obraz jego doświadczenia – i znaleźć najlepszą możliwą drogę leczenia.
„Wspólna opieka nie oznacza wielu opinii – oznacza pełniejszy obraz.”
O wyborze specjalisty w leczeniu zaburzeń psychicznych: https://donatakurpas.pl/kiedy-wybrac-psychologa-psychiatre-psychoterapeute-a-kiedy-coacha-jaka-psychoterapie-wybrac/
Zanim zgłosisz się do specjalisty, warto poświęcić chwilę na spokojną, uważną refleksję nad tym, co dokładnie dzieje się w Twoim ciele. Obserwacja objawów nie zastępuje diagnozy, ale pozwala lepiej przygotować się do rozmowy z lekarzem lub psychoterapeutą.
Zacznij od pytań:
To, co może wydawać się „niespójne” lub trudne do opisania, często zawiera cenną informację o sposobie, w jaki Twój organizm reaguje na przeciążenie. Dobrze udokumentowane obserwacje stanowią fundament świadomej i partnerskiej relacji terapeutycznej – i pomagają zrozumieć, że objawy ciała są często logiczną odpowiedzią na sytuacje, które były emocjonalnie trudne lub nadmiarowe.
Jednym z najprostszych i najskuteczniejszych narzędzi wspierających proces diagnostyczny i terapeutyczny jest prowadzenie dziennika – codziennych zapisków dotyczących samopoczucia fizycznego i emocjonalnego. Nie wymaga to wiele czasu ani szczególnych umiejętności. Wystarczy kilka minut dziennie, najlepiej o stałej porze – wieczorem lub rano.
Spróbuj regularnie odpowiadać sobie na pytania:
Nie chodzi o perfekcyjne notatki. Wystarczy krótka obserwacja, słowo-klucz, zdanie. Z czasem mogą się ujawnić wzorce, które wcześniej umykały – np. pojawianie się bólów brzucha w dni wolne, migren po spotkaniach rodzinnych, uczucia zmęczenia po sukcesach, nie tylko porażkach.
Taki dziennik nie tylko wspiera rozmowę ze specjalistą. Jest też narzędziem autorefleksji – pozwala odzyskać poczucie wpływu na to, co wcześniej wydawało się chaotyczne i nieprzewidywalne.
„Samopoznanie to najcenniejszy element diagnostyki.”
Więcej o strategiach radzenia sobie ze stresem: https://donatakurpas.pl/kiedy-wybrac-psychologa-psychiatre-psychoterapeute-a-kiedy-coacha-jaka-psychoterapie-wybrac/
Jednym z największych wyzwań osób zmagających się z objawami psychosomatycznymi jest opowiedzenie o swoim stanie innym. Zwłaszcza gdy nie ma „jednej diagnozy”, której można się trzymać, jak etykiety – diagnozy z wynikami, zdjęciem RTG, czy nazwą jednostki chorobowej, którą otoczenie rozpoznaje i rozumie. Brak konkretnego rozpoznania rodzi niepewność – nie tylko w Tobie, ale również u tych, którzy Ci towarzyszą. Tymczasem doświadczenie ciała – bólu, zmęczenia, napięcia, zawrotów głowy czy kołatania serca – jest realne, męczące i znacząco wpływa na codzienne funkcjonowanie, nawet jeśli „nie widać go na papierze”.
W takich sytuacjach warto nauczyć się mówić o swoim stanie w sposób spójny i nienacechowany obronnością. Nie musisz się tłumaczyć, przekonywać ani udowadniać, że Twoje objawy są „prawdziwe”. Wystarczy, że opowiesz o nich własnym językiem – spokojnie, jasno, zgodnie z tym, co czujesz.
Zamiast tłumaczenia się („mam dobre wyniki, ale nadal coś mi jest”), możesz używać komunikatów osobistych, takich jak:
– „Moje ciało daje mi sygnały, że jestem przeciążony/a”,
– „To, co przeżywam, nie musi być widoczne w badaniach, ale wpływa na mój dzień”,
– „Uczę się rozumieć, co moje ciało próbuje mi powiedzieć”.
To język, który nie szuka winnych, ale szuka sensu. Nie chodzi o etykietę medyczną, lecz o opowieść o tym, jak naprawdę się czujesz – fizycznie i emocjonalnie. Taki sposób mówienia wzmacnia Twoją wewnętrzną spójność, chroni przed poczuciem osamotnienia i otwiera przestrzeń do rozmowy – nie tylko o „chorobie”, ale również o potrzebach, granicach, pragnieniu wsparcia i wspólnego szukania rozwiązań.
Nie każdy ma wiedzę medyczną, a objawy psychosomatyczne wciąż pozostają niezrozumiałe dla wielu osób. Choć coraz częściej mówi się o roli stresu i emocji w chorobach ciała, społeczna świadomość nadal jest ograniczona. Wielu bliskich – z troski, zdezorientowania albo z własnego lęku – reaguje w sposób, który rani: wyraża zniecierpliwienie, bagatelizuje objawy, udziela uproszczonych rad. Padają słowa w rodzaju: „Weź się w garść”, „To tylko nerwy”, „Inni mają gorzej”.
Choć bolesne, takie reakcje nie zawsze wynikają ze złej woli. Często są odruchem obronnym – próbą poradzenia sobie z czymś, co wykracza poza znane schematy. Dla wielu osób trudne jest przyjęcie, że ktoś może cierpieć bez uchwytnej przyczyny fizycznej. Nie mają narzędzi, aby zrozumieć, że objaw, choć „niewidoczny”, jest prawdziwy, a to, czego nie widać w badaniu, może głęboko wpływać na jakość życia.
Właśnie dlatego warto mówić o swoim doświadczeniu w sposób, który nie wywołuje oporu, ale zaprasza do empatii. Bez pretensji, bez walki o uznanie – z odwagą i spokojem. Przykładowe komunikaty, które pomagają budować most zamiast muru, to:
– „Nie oczekuję, że wszystko zrozumiesz, ale potrzebuję, żebyś mi uwierzył/a”,
– „Twoja obecność i spokojne towarzyszenie mi są dla mnie ważniejsze niż rady”,
– „Nie szukam współczucia, tylko możliwości, aby być autentycznym/ą w tym, co przeżywam”.
Czasem mimo naszych starań druga strona pozostaje zamknięta lub reaguje dystansem. To również informacja – ważna i wymagająca refleksji. Masz prawo chronić siebie przed relacją, która nasila cierpienie. Możesz postawić granicę. Rozmowa nie musi prowadzić do jednomyślności – może być po prostu formą zaznaczenia swojego istnienia i uznania własnych uczuć.
A to już akt odwagi. I początek zmiany.
„Nie musisz nikogo przekonywać. Wystarczy, że opowiesz swoją prawdę.”
Więcej o zdrowych relacjach: https://donatakurpas.pl/jak-budowac-zdrowe-relacje/
Jeśli czujesz się zagubiony/a w swoim ciele – to nie znaczy, że przesadzasz, że coś z Tobą „nie tak” albo że wszystko jest tylko w głowie. To znaczy, że Twój organizm próbuje się z Tobą porozumieć i wentylując emocje w formie objawów – odciążyć Twoją psychikę. Nie potrzebujesz gotowej diagnozy, aby mieć prawo do wsparcia. Wystarczy, że dasz sobie przestrzeń na słuchanie. Jeśli poczujesz gotowość – psychoterapeuta pomoże przełożyć to, co niewypowiedziane, na zrozumiałą opowieść.
Więcej o psychoterapii: https://donatakurpas.pl/mity-na-temat-psychoterapii-psychodynamicznej-co-warto-wiedziec/
Najczęstsze pytania przed pierwszą sesją psychoterapii: https://donatakurpas.pl/najczestsze-pytania/