Wielu pacjentów zgłasza, że mimo wyjazdu na urlop i fizycznego oderwania od obowiązków zawodowych, nie doświadczyli upragnionej regeneracji. Zamiast ulgi i spokoju pojawiło się uczucie rozdrażnienia, trudności ze snem, napięcie mięśniowe, a czasem nawet objawy somatyczne – bóle głowy, żołądka, migreny. To zjawisko określane jest w literaturze jako „syndrom zmęczenia po odstawieniu aktywności”, a potocznie: „choroba na urlopie”. Jego źródłem może być nagłe odcięcie od wysokiego poziomu adrenaliny i kortyzolu, utrzymującego się przez długi czas w wyniku przewlekłego stresu.
Organizm, który przez wiele miesięcy funkcjonował w stanie ciągłego pobudzenia, może mieć trudność z adaptacją do nagłego wyciszenia. U niektórych osób ujawniają się wtedy tłumione napięcia emocjonalne – lęk, żal, poczucie braku sensu. W psychoterapii mówi się, że „cisza często odsłania to, czego hałas codzienności nie pozwala usłyszeć”. Paradoksalnie – chwile, które z założenia miały służyć regeneracji, mogą stać się emocjonalnie obciążające. Warto wtedy przyjrzeć się nie tylko planowi wypoczynku, ale także wewnętrznym mechanizmom psychologicznym, które utrudniają dostęp do spokoju.
Choć odpoczynek teoretycznie powinien przynosić ulgę, dla wielu osób staje się on źródłem napięcia, a nawet lęku. U podstaw tego zjawiska leżą często nieuświadomione przekonania ukształtowane we wczesnym etapie życia: „muszę być produktywny, żeby zasługiwać na miłość”, „odpoczynek to oznaka słabości”, „jeśli przestanę działać – przestanę istnieć w oczach innych”. W takich przypadkach aktywność pełni funkcję obronną – chroni przed kontaktem z trudnymi emocjami, pustką, samotnością lub niewypowiedzianym smutkiem.
Kiedy znika codzienny pośpiech, a harmonogram przestaje być wypełniony zadaniami, pojawia się przestrzeń, w której ujawniają się emocje wcześniej tłumione. Niektóre osoby zaczynają odczuwać niepokój, drażliwość, spadek nastroju, a nawet dolegliwości cielesne – pozornie bez wyraźnej przyczyny.
W ujęciu psychoterapeutycznym odpoczynek może być więc procesem wymagającym – konfrontacją z samym sobą. Zdolność do bycia w stanie spoczynku, bez poczucia winy czy przymusu działania, wymaga nie tylko wyciszenia środowiska zewnętrznego, lecz także zbudowania bezpiecznej relacji ze swoim światem wewnętrznym.
Odpoczynek nie zawsze przynosi ulgę – czasem dopiero w ciszy zaczynamy słyszeć to, czego przez długi czas unikaliśmy.
Więcej o wpływie stresu na nasze ciało: https://donatakurpas.pl/stres-czy-mozna-odczuwac-go-calym-cialem/
Lęk, który pojawia się podczas wypoczynku, nie jest przypadkowy. Często ma on charakter egzystencjalny – wiąże się z poczuciem utraty kontroli, braku kierunku lub trudnością w doświadczaniu sensu, gdy znika struktura codziennych obowiązków. Wyciszenie zewnętrznych bodźców uwidacznia wewnętrzny szum psychiczny – myśli, wspomnienia, uczucia, które na co dzień są wypierane przez rytm pracy i działania.
W psychoterapii określa się ten stan jako konfrontację z tymi aspektami siebie, które zwykle są spychane poza świadomość. Dla osób, które nigdy nie uczyły się „być” bez działania, odpoczynek może wywoływać intensywny niepokój. Stąd częsta potrzeba szybkiego „wypełniania czasu” nawet na urlopie – wyjazdy all-inclusive, listy atrakcji, nieustanne zajęcia.
Z perspektywy neurobiologicznej, mózg uzależniony od bodźców i napięcia może traktować bezczynność jako zagrożenie – aktywują się wtedy układy odpowiedzialne za reakcje stresowe. To wyjaśnia, dlaczego dla niektórych „spokój” jest trudny do zniesienia.
Wielu pacjentów funkcjonuje według głęboko zakorzenionych schematów poznawczo-emocjonalnych, które kierują ich zachowaniem w sposób automatyczny. Przykładowo: schemat deprywacji emocjonalnej („nikt nie zatroszczy się o moje potrzeby”), schemat porzucenia („jeśli się zatrzymam, zostanę opuszczony”), czy schemat braku wartości („muszę zasłużyć na akceptację”).
Schematy te często skutkują wewnętrznym przymusem aktywności, nadmiernej kontroli, realizowania oczekiwań innych kosztem siebie. Odpoczynek bywa wtedy traktowany jako zagrożenie – bo w jego trakcie przestajemy „produkować wartość”, a to narusza naszą tożsamość zbudowaną wokół działania.
W terapii schematów mówi się o trybie „dyscyplinarnego rodzica” – wewnętrznym głosie krytycznym, który mobilizuje do działania poprzez lęk, wstyd lub poczucie winy. Ten głos nie milknie na urlopie – przeciwnie, może się nasilić, gdy znika zewnętrzna kontrola. Dlatego wiele osób, zamiast doświadczać ulgi, zaczyna czuć się nieswojo lub nawet „bezużytecznie”, co uruchamia mechanizmy kompensacyjne: planowanie, sprzątanie, nadaktywność.
Perfekcjonizm i nadodpowiedzialność to cechy, które społecznie bywają nagradzane, ale psychicznie niosą znaczne koszty. Osoby z silnie rozwiniętym perfekcjonizmem rzadko pozwalają sobie na niedoskonałość – także w odpoczynku. Wakacje muszą być „idealne”, plan dnia „maksymalnie wykorzystany”, a każda chwila „produktywna” nawet podczas relaksu. To powoduje przewlekłe napięcie, frustrację i rozczarowanie sobą lub innymi.
Nadodpowiedzialność to przekonanie, że ponosi się osobistą odpowiedzialność za emocje, samopoczucie i komfort innych – nawet wtedy, gdy przekracza to realne możliwości wpływu. Osoby z tą cechą mają trudność z delegowaniem zadań i zaufaniem innym. Nawet podczas urlopu pozostają „czujne”, gotowe rozwiązywać problemy, opiekować się innymi, planować i nadzorować. Ciało i psychika nie mają szansy na rzeczywiste rozluźnienie.
Zarówno perfekcjonizm, jak i nadodpowiedzialność mają swoje źródła w mechanizmach obronnych – często wykształconych w odpowiedzi na niestabilność emocjonalną w dzieciństwie. Praca nad ich rozpoznaniem i stopniowym oswajaniem może być kluczowa dla zdolności do głębokiego, regenerującego odpoczynku.
Kiedy działanie staje się mechanizmem obronnym, a poczucie wartości zależy od aktywności, spokój może wywoływać niepokój zamiast ukojenia.
Więcej o mechanizmach obronnych: https://donatakurpas.pl/o-odcieciu/
W praktyce nierzadko spotykam pacjentów, którzy zgłaszają nasilenie objawów cielesnych właśnie podczas urlopu lub chwil wolnych od obowiązków. Zgłaszane dolegliwości obejmują m.in. bóle głowy, karku, brzucha, uczucie ściskania w klatce piersiowej, dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego, bezsenność czy uczucie ogólnego rozbicia. Co więcej, pacjenci często są zdziwieni – „przecież w końcu mam wolne, powinienem czuć się lepiej”.
Zjawisko to nie ma jednorodnej przyczyny, ale jego podłoże najczęściej jest psychofizjologiczne. Organizm funkcjonujący przez długi czas w trybie „walki lub ucieczki” – z podwyższonym poziomem kortyzolu i adrenaliny – nie jest w stanie natychmiast przejść w stan odprężenia. Układ autonomiczny potrzebuje czasu i warunków, aby wyhamować pobudzenie. Ciało, zamiast odpoczywać, przechodzi przez reakcję przeciwną do zamierzonej – manifestuje stres poprzez dolegliwości somatyczne.
W wielu przypadkach są to tzw. zaburzenia psychosomatyczne, czyli objawy fizyczne mające źródło w przewlekłym napięciu emocjonalnym. Zależność ta nie oznacza, że objawy są „zmyślone” – przeciwnie, są realne, ale ich pierwotną przyczyną może być chroniczne przeciążenie układu nerwowego.
Pani K., 42-letnia menedżerka w korporacji, opowiadała podczas sesji: „To miał być mój pierwszy prawdziwy urlop od lat. Wybrałam samotny wyjazd nad jezioro – cisza, książki, żadnych spotkań. I co? Drugiego dnia obudziłam się z bólem głowy i mdłościami. Trzeciego nie mogłam spać, czułam ucisk w klatce i złość na siebie: ‘Dlaczego nie potrafię po prostu odpocząć?’. Zamiast relaksu, poczułam się jakbym wpadła w pustkę.”
Podczas dalszej pracy okazało się, że za tą reakcją stał głęboko zakorzeniony schemat – przekonanie, że wartość człowieka mierzy się jego użytecznością. Dla pani K. bezczynność była nie do zniesienia, bo uruchamiała lęk przed byciem niepotrzebną i zapomnianą. Jej ciało, wcześniej „zahipnotyzowane obowiązkami”, dopiero w bezruchu zaczęło komunikować napięcie, które nosiła od miesięcy.
W literaturze medycznej funkcjonuje określenie „syndrom choroby na urlopie” (ang. leisure sickness), opisujące sytuację, w której objawy fizyczne – takie jak gorączka, przeziębienie, migrena czy dolegliwości gastryczne – pojawiają się w pierwszych dniach wypoczynku. Jedna z hipotez tłumaczy ten fenomen jako reakcję organizmu na gwałtowne obniżenie poziomu stresu i zmniejszenie stężenia hormonów mobilizujących, które do tej pory „trzymały” ciało w stanie czuwania.
Ciało, które przez wiele tygodni było przeciążone, podczas nagłego zwolnienia tempa zaczyna „dopominać się” uwagi. W psychoterapii mówi się niekiedy, że organizm upomina się o swoje potrzeby, których długo nie brano pod uwagę – sen, regenerację, spokój, bliskość. W efekcie pojawiają się objawy, które zmuszają do zatrzymania się – niejako „wymuszając” odpoczynek.
Z tego względu warto traktować objawy cielesne nie tylko jako dolegliwości do wyeliminowania, ale jako komunikaty organizmu. Uważna obserwacja siebie, identyfikacja wzorców przeciążenia i praca nad regulacją emocjonalną mogą pomóc w zapobieganiu nawrotom tego zjawiska. Ciało, gdy otrzyma przestrzeń i poczucie bezpieczeństwa, ma naturalną zdolność do powrotu do stanu homeostazy – potrzebuje jednak do tego czasu, łagodności oraz uważności na sygnały, które wysyła.
Ciało często mówi to, czego psychika nie zdążyła wypowiedzieć – objawy somatyczne bywają zaproszeniem do zatrzymania się i refleksji.
Więcej o zaburzeniach psychosomatycznych: https://donatakurpas.pl/gdy-wszystko-boli-a-lekarz-mowi-to-stres-psychosomatyka-w-praktyce/
W obliczu przewlekłego napięcia i lęku przed bezruchem, coraz większego znaczenia nabierają praktyki rozwijające zdolność do bycia „tu i teraz”. Jedną z najczęściej stosowanych metod jest trening uważności (mindfulness) – podejście psychologiczne i terapeutyczne oparte na obserwacji doznań, myśli i emocji bez oceniania ich ani próby natychmiastowego zmieniania.
Regularne praktykowanie uważności pozwala zauważyć subtelne sygnały z ciała i umysłu, zanim rozwiną się one w pełnoobjawowe dolegliwości. Pomaga w uzyskaniu dystansu do własnych automatyzmów i reakcji, takich jak wewnętrzny przymus działania czy poczucie winy związane z odpoczynkiem. Praktyka polega m.in. na skupieniu uwagi na oddechu, świadomym wykonywaniu codziennych czynności, a także na akceptacji doznań bez ich tłumienia.
Z perspektywy neuropsychologicznej, trening obecności zwiększa aktywność obszarów mózgu odpowiedzialnych za samoregulację emocjonalną i zmniejsza aktywność ciała migdałowatego, związanego z lękiem. W efekcie rośnie zdolność do zatrzymania się i doświadczania chwili bez potrzeby ucieczki w działanie.
Psychoterapia odgrywa kluczową rolę w procesie przywracania zdolności do odpoczynku i kontaktu ze sobą. W wielu przypadkach lęk przed bezruchem nie jest objawem powierzchownym, lecz wynika z głębokich zranień, doświadczeń braku bezpieczeństwa lub nadmiernej odpowiedzialności, które pacjent nosi od lat. W procesie terapeutycznym możliwe jest zidentyfikowanie tych doświadczeń i ich wpływu na obecne funkcjonowanie.
Dzięki pracy z psychoterapeutą pacjent może nauczyć się rozpoznawać własne granice, potrzeby oraz sygnały przeciążenia – zanim dojdzie do ich somatyzacji. Szczególnie skuteczne są podejścia psychodynamiczne, poznawczo-behawioralne oraz integracyjne, które łączą pracę nad wzorcami myślenia, emocjami i ciałem. W bezpiecznej relacji terapeutycznej pacjent może eksperymentować z nowymi zachowaniami – np. zgodą na odpoczynek, rezygnacją z nadmiernej kontroli czy praktykowaniem współczucia wobec siebie.
Psychoterapia nie uczy wyłącznie „działać lepiej”, ale przede wszystkim uczy „być” – w kontakcie z własnym przeżywaniem, bez potrzeby ciągłego wypełniania przestrzeni aktywnością.
Wielu pacjentów, nawet jeśli fizycznie odpoczywa, psychicznie nadal pozostaje „na służbie” – w napięciu, czujności i emocjonalnej gotowości do działania. W takiej sytuacji odpoczynek przestaje być neutralnym doświadczeniem, a staje się źródłem wewnętrznego konfliktu – pomiędzy fizjologiczną potrzebą regeneracji a przekonaniem, że na każdą formę wytchnienia trzeba najpierw zasłużyć.
Pierwszym krokiem do zmiany jest zauważenie mechanizmu poczucia winy: Kiedy się pojawia? Jakie myśli mu towarzyszą, jakie sytuacje go nasilają? Warto prowadzić dziennik refleksji, w którym można obserwować, jak odpoczynek wpływa na emocje i jakie głosy wewnętrzne (np. krytyczne, wymagające) aktywują się w jego trakcie.
Pomocne mogą być także mikropraktyki: zaplanowanie krótkich momentów „nicnierobienia” – bez telefonu, bodźców, zewnętrznych zadań. Początkowo może to wywoływać napięcie, ale z czasem organizm uczy się, że odpoczynek nie jest zagrożeniem – jest prawem fizjologicznym i emocjonalnym.
Budowanie przyzwolenia na odpoczynek to proces. Nie chodzi o spektakularną zmianę, lecz o stopniowe poszerzanie tolerancji na spokój – aż stanie się on naturalnym elementem życia, a nie luksusem, na który „trzeba zasłużyć”.
Zdolność do odpoczynku to nie słabość, lecz wyraz dojrzałości emocjonalnej i świadomości własnych potrzeb.
Więcej o radzeniu sobie z nieprzewidywalnym: https://donatakurpas.pl/jak-odnalezc-spokoj-w-obliczu-niekontrolowanych-wydarzen/
Współczesna psychologia zdrowia wskazuje, że nawet krótkie, celowo wprowadzone momenty pauzy mogą znacząco wpływać na obniżenie poziomu napięcia i poprawę dobrostanu psychicznego. Jedną z najprostszych, a zarazem najbardziej niedocenianych technik jest tzw. planowane nicnierobienie – świadome wprowadzenie do planu dnia krótkich interwałów, w których nie wykonuje się żadnego celu ani zadania.
Dla wielu pacjentów takie praktyki są początkowo trudne – towarzyszy im uczucie bezsensu, napięcia, czasem irytacja. Dlatego warto zaczynać od małych kroków: 3–5 minut dziennie, np. siedzenie w ciszy z kubkiem herbaty, patrzenie przez okno, spacer bez telefonu. Chodzi nie tyle o „techniki relaksacyjne”, co o zmianę relacji z czasem i działaniem.
Stopniowo te mikropauzy stają się „bezpieczną przestrzenią wewnętrzną”, w której układ nerwowy może się regulować. Taka regularna praktyka pozwala również odbudować kontakt z ciałem, oddechem, emocjami – bez konieczności ich oceniania lub zmieniania.
Odpoczynek nie zawsze jest możliwy bez wcześniejszej pracy z przekonaniami, które warunkują nasze podejście do potrzeb. Przykładowe myśli: „nie mam prawa zatrzymać się”, „muszę być przydatna/y”, „odpoczynek to strata czasu” – mogą działać jak wewnętrzne blokady, skutecznie sabotując wszelkie próby regeneracji.
Psychoterapia modeluje rozpoznawanie automatycznych myśli i nadaje im nowe znaczenie. Kluczowym narzędziem może być tu prowadzenie dziennika – zapisywanie sytuacji, reakcji emocjonalnych i myśli towarzyszących odpoczynkowi. Dzięki temu łatwiej zauważyć powtarzalne wzorce i chwile, w których pojawia się poczucie winy, niepokoju czy presji działania.
Autoobserwacja to pierwszy krok ku zmianie. Nie chodzi o natychmiastową eliminację przekonań, lecz o stworzenie przestrzeni, w której można się im przyglądać z życzliwością i bez osądzania. Stopniowo można wprowadzać nowe narracje: „mogę odpoczywać, nawet jeśli nie zrobiłam/em wszystkiego”, „moja wartość nie zależy od wydajności”.
Jednym z najbardziej wymagających aspektów odpoczynku bywa konfrontacja z ciszą. Dla osób przyzwyczajonych do bodźców, obowiązków i kontaktów, brak zewnętrznych impulsów może być źródłem lęku. Cisza bywa mylona z pustką, a pustka – z brakiem sensu lub samotnością. Tymczasem to właśnie w chwilach wyciszenia możliwa jest najgłębsza autorefleksja i regulacja emocjonalna.
Aby móc bezpiecznie doświadczać ciszy, warto stworzyć sobie przestrzeń budzącą poczucie bezpieczeństwa i ukojenia – może to być spokojny kąt w domu, ulubiony fotel czy miejsce w otoczeniu natury. Pomocne bywają też rytuały – np. zapalenie świecy, pogłębiony oddech, muzyka ambientowa. Chodzi o sygnalizowanie ciału i psychice, że ta cisza nie oznacza zagrożenia, lecz troskę.
W psychoterapii często pojawia się stwierdzenie: „czego nie możesz wytrzymać w ciszy, to często to, co naprawdę wymaga uwagi”. Nie oznacza to konieczności natychmiastowej konfrontacji – raczej stopniowe poszerzanie tolerancji na doświadczanie siebie bez filtrów. Z czasem cisza może przestać być pustką, a stać się obecnością – świadomą, łagodną i uzdrawiającą.
Regeneracja zaczyna się od przyzwolenia na bycie – bez celu, bez działania, bez presji – choćby przez kilka minut dziennie.
Więcej o technikach radzenia sobie ze stresem: https://donatakurpas.pl/stres-i-lek/
Wielu z nas żyje z wewnętrznym przekonaniem, że trzeba na wszystko zasłużyć – na spokój, na chwilę ciszy, na sen bez wyrzutów sumienia. Tymczasem odpoczynek to nie nagroda. To podstawowa potrzeba fizjologiczna i psychiczna – taka sama jak jedzenie czy oddychanie.
Zatrzymaj się teraz na moment i zadaj sobie kilka pytań:
– Co we mnie się pojawia, gdy nie muszę nic robić?
– Jakie myśli i emocje towarzyszą mi, gdy pozwalam sobie na odpoczynek?
– Czy potrafię zaufać, że stan bezczynności również może być przestrzenią rozwoju?
Być może zauważysz, że lęk przed zatrzymaniem to nie twoja „wina”, lecz efekt historii, schematów, wewnętrznych głosów, które z czasem można poznać i oswoić. Być może to nie brak siły jest problemem, lecz to, że zbyt długo ignorujesz sygnały zmęczenia.
Jeśli te pytania coś w Tobie poruszyły, nie spiesz się z odpowiedziami. Daj sobie przestrzeń – nie po to, aby się naprawiać, ale aby życzliwie wsłuchać się w siebie.
Nie każdy trud z odpoczywaniem oznacza poważne zaburzenie. Ale jeśli zauważasz, że nie potrafisz się wyciszyć, nawet w sprzyjających warunkach, a towarzyszą temu dolegliwości somatyczne, przewlekły niepokój, bezsenność, drażliwość czy poczucie winy – to sygnał, że organizm i psychika są przeciążone.
Psychoterapia może pomóc nie tylko w identyfikacji źródeł tych trudności, ale również w stopniowym odbudowywaniu zdolności do kontaktu ze sobą. W bezpiecznej relacji terapeutycznej można uczyć się nowego języka – języka łagodności, obecności i odpoczynku.
Nie musisz czekać, aż ciało powie „dość”, aby dać sobie wsparcie. Odpoczynek nie jest nagrodą – to potrzeba. Czasem po prostu trzeba sobie na nowo o tym przypomnieć.
Odpoczynek nie wymaga pozwolenia – ale czasem potrzebujemy, aby ktoś nam przypomniał, że mamy do niego pełne prawo.
Więcej o psychoterapii: https://donatakurpas.pl/co-to-jest-psychoterapia-i-kto-powinien-z-niej-skorzystac/